sobota, 24 czerwca 2017

Byliśmy pierwsi!

   Pamiętacie tego posta? Pewnie niektórzy z Was pamiętają. No to wiedzcie, że nam się udało! W ubiegły piątek i sobotę (startowaliśmy o 20:56) przejechaliśmy na naszych fatbike'ach 300 kilometrów wokół jeziora Vättern.

Tuż przed startem

   Pogoda była znakomita i jechało nam się świetnie.


   Czas co prawda może nie jest zbyt imponujący (18 godzin i 47 minut wraz ze wszystkimi przerwami), ale pomimo tego, tak jak napisałem w temacie tego posta, byliśmy pierwsi! Oczywiście nie pierwsi na mecie :), ale pierwsi w pięćdziesięciodwuletniej historii największego na świecie amatorskiego wyścigu kolarskiego, którym udało się go przejechać na tłuściowerach.

Pionier - startował we wszystkich 52 edycjach Vätternrundan!
 
   Po drodze zewsząd okazywano nam wyrazy sympatii, życzliwości i wsparcia oraz żywiołowo nas dopingowano, co dodawało nam motywacji i po prostu uskrzydlało.

Posiłek na trasie
  
   Odzwierciedleniem zainteresowania jakie wzbudzaliśmy był między innymi artykuł w prasie, który ukazał się kilka dni później.


   Nasze rowery spisały się wyśmienicie, nie sprawiając nam po drodze żadnych przykrych niespodzianek. Oczywiście ich opory toczenia są kilkukrotnie większe od tych stawianych przez rowery szosowe, ale tym większa była nasza satysfakcja gdy często-gęsto, zwłaszcza na podjazdach, wyprzedzaliśmy całe grupy rasowych kolarzy na wypasionym, co najmniej dwukrotnie lżejszym od naszych fatbike'ów, typowo wyścigowym sprzęcie, na czterokrotnie węższych oponach.

Bankarydsbacke - według wielu najgorsza górka na Vätternrundan
(Więcej filmów z Vätternrundan tutaj).

   Na koniec wypada nam podziękować naszym dwóm kolegom z grupy, Wojtkowi Rycmanowi i Marcinowi Orłowskiemu za wsparcie na trasie. Bez Waszego przyjmowania na siebie oporów powietrza byłoby nam o wiele ciężej. Dobra robota chłopaki!

Meta!

Udało nam się - jesteśmy bardzo szczęśliwi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz