Gdy późnym piątkowym popołudniem wróciłem z pracy do domu, czekała na mnie pokaźnych rozmiarów paczka.
Oczywiście wiedziałem co w niej będzie, bo z niecierpliwością oczekiwałem jej nadejścia od kilku dni. W niczym to jednak nie zmniejszyło mojej ekscytacji podczas jej otwierania, zwłaszcza, że kolor zawartości jaka się w niej kryła pozostawał do samego końca zagadką.
Po usunięciu foli i rozpakowaniu kartonowego pudła, moim oczom ukazały się dwa komplety soczystozielonych sakw rowerowych, które sprezentował nam ich białostocki producent, firma Crosso.
Dzieci moje. W przesyłce były tylko sakwy... |
Są śliczne, solidne i idealnie pasują na mój tłuściower, a ten kolor... Prawdopodobnie będzie to jedyna zieleń jaką zobaczymy w ciągu blisko miesiąca pokonywania wysuszonych na wiór australijskich pustkowi. Słowem: wwieziemy tam nieco życia i świeżości. Jeszcze raz bardzo dziękujemy hojności Crosso i obiecujemy po powrocie zdać relację z tego jak spisały się ich sakwy na naszej wyprawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz