poniedziałek, 31 lipca 2017

Jutro ruszamy!!!

   Ten wpis miał wyglądać następująco:

   Najbliżsi, kochana rodzino, przyjaciele, koleżanki i koledzy, znajomi i Wy wszyscy, którzy nas czytacie, a których (jeszcze) osobiście nie poznaliśmy, pragniemy się z Wami tym postem na jakiś czas pożegnać.

   Jutro wczesnym rankiem zaczynamy naszą podróż do Australii, a za cztery dni powinniśmy już wsiadać na nasze rowery i ruszać na szlak. Przez mniej więcej miesiąc będziemy poza zasięgiem sieci komórkowych, bez dostępu do internetu, prądu i wszystkich udogodnień cywilizacji. W związku z tym na tym blogu zalegnie cisza. Jedyny, awaryjny kontakt ze światem zapewni nam telefon satelitarny, który jednakże w celu oszczędzania baterii będziemy włączać tylko raz dziennie podczas wieczornego biwaku. I tu nasza wielka prośba do Was: pokażcie nam, że o nas pamiętacie, że nas wpieracie i że nie jesteśmy sami na tych bezkresnych pustyniach - piszczcie nam SMS-y! Każdego wieczoru będziemy na nie czekać, a kolejne dni rozłąki z najbliższymi będą tylko zwiększały ich wartość. I prosimy: nie zapominajcie ich podpisywać, bo inaczej nie będziemy wiedzieli kto jest nadawcą! Tutaj jest link do internetowej bramki SMS-owej sieci Iridium, za pośrednictwem której możecie to zrobić bezpłatnie. Numer naszego telefonu: 881652425180. Pamiętajcie tylko by koniecznie pisać bez polskich znaków diakrytycznych! Niech Was do pisania nie zraża brak natychmiastowej odpowiedzi od nas, gdyż z powodu oszczędzania baterii nie będziemy tego pewno robić na bieżąco.

   W czasie podróży szlakiem Canning Stock Route będziemy prowadzić dziennik, z którego po powrocie, dzień po dniu odtworzymy dla Was na tym blogu przebieg naszej wyprawy ilustrując go pięknymi zdjęciami. Mamy nadzieję, że będzie o czym pisać, a nasze długie milczenie tylko podsyci Waszą ciekawość.

   I na tym kończymy. Trwające ponad dwa i pół roku przygotowania właśnie dobiegły do szczęśliwego finału. Najbliższe dni pokażą na ile skuteczne one były. Jesteśmy dobrej myśli i z niecierpliwością wypatrujemy przygody, która czeka na nas tuż za progiem...

   Życzcie nam szczęścia i łączcie się z nami ciepłymi myślami, od czasu do czasu spoglądając w te same gwiazdy, w które i my będziemy spoglądać. Być może nasze spojrzenia choć na moment się tam spotkają...

Do zobaczenia!

   Niestety stało się inaczej :(. W połowie maja wysłaliśmy do Halls Creek za pośrednictwem Poczty Polskiej cztery paczki z większością naszego sprzętu i prowiantu. Według deklaracji przewoźnika, ich dostarczenie powinno zająć od sześciu do ośmiu tygodni, mieliśmy więc ponad trzy tygodnie zapasu. Ku naszej rozpaczy przyjęty margines okazał się jednak być niewystarczający. Z tego co na tę chwilę udało nam się ustalić, spodziewana data dostarczenia naszych przesyłek do Halls Creek to 25 sierpnia. Powoduje to, że przez taką nieprzewidzianą pierdołę cały nasz, nieomal trzyletni, wysiłek włożony w przygotowania zostanie zniweczony. Nici z naszych planów i marzeń. Jak niewiele trzeba by pogrzebać coś, tak długo i misternie budowanego. Jeśli nie wydarzy się jakiś cud, na który ciągle liczymy, to jedno jest pewne - Piotrek musi, ze względu na swoje zobowiązania rodzinne i zawodowe, zrezygnować z próby przejechania CSR. Co będzie ze mną - zobaczymy. Najbliższe dni pokażą jakie podejmiemy decyzje. Przyjdzie czas, przyjdzie rada... W każdym razie zdecydowaliśmy, że do Australii lecimy zgodnie z pierwotnym planem, a na miejscu będziemy się zastanawiać co dalej. Jesteśmy cholernie rozgoryczeni... To tyle na gorąco. Jeśli uda się w Halls Creek znaleźć jakiegoś kompa z dostępem do netu, to postaramy się informować Was na bieżąco jak się sprawy mają i co postanowiliśmy. A tymczasem pozostaje nam pocieszać się, że nie ma tego złego...

2 komentarze: