Wczoraj, kilka minut po 19.00, wyruszyłem na szlak CSR!
No prawie... Póki co, jeszcze nie osobiście, lecz pośrednio, dzięki magicznemu pokazowi slajdów Mateusza Waligóry, który odbył się w warszawskim kinie 'Luna'. Ponad sześćdziesiąt minut siedziałem, patrzyłem i słuchałem jak urzeczony. I choć szczegóły opowieści Mateusza znałem z lektury jego strony internetowej, to taki bezpośredni przekaz pozwolił dużo plastyczniej spojrzeć na wyprawę, umożliwił po części wczucie się w towarzyszące Mateuszowi emocje i spowodował, iż zdecydowanie bardziej osobiście traktuję jego zmagania. Piękne zdjęcia, dobrze dobrana muzyka i nieśpiesznie prowadzona narracja pozwoliły mi na kilkadziesiąt minut przenieść się do australijskiego buszu, bez tych wszystkich niedogodności, które czekają tam na mnie w prawdziwym świecie. Niestety, był to prawdopodobnie ostatni pokaz 'Walkabout...'. Przynajmniej na dłuższy czas. Widać i słychać, że Mateusz wciąż bardzo mocno przeżywa ten wyjazd, związane z nim trudności i ciężkie chwile, więc za każdym razem sporo sił kosztuje go wracanie do tych wydarzeń, a emocje i napięcie wyczuwalnie wiszą w powietrzu gdy opowiada. Musi to w nim okrzepnąć. W każdym razie warto było pojechać, posłuchać, popatrzeć i czegoś się nauczyć. Głównie pokory wobec surowej natury.
Po prelekcji udało mi się zamienić z Mateuszem kilka zdań i umówiliśmy się na konkretne, robocze spotkanie organizacyjne po Świętach Wielkanocnych, z którego zdam tutaj relację.
Póki co, życzę wszystkim radosnych i pogodnych Świąt oraz wielkiego zająca z mokrymi jajami!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz